Monika Kuszyńska w 2006 roku uczestniczyła w poważnym wypadku samochodowym pod Miliczem. W wyniku wypadku doznała przerwania rdzenia kręgowego, wskutek czego pozostała sparaliżowana od pasa w dół. Porusza się na wózku inwalidzkim. Robi jednak, co może, aby być w pełni samodzielna, a niepełnosprawność nie zatrzymała jej podczas drogi do spełniania marzeń. Wokalistka koncertuje, jest szczęśliwą mamą i żoną, i prowadzi bardzo aktywny tryb życia. Ostatnie miesiące jednak były dla niej trudne.
Zobacz także
Monika Kuszyńska o stanie swojego zdrowia
Artystka musi niemal codziennie ćwiczyć - wszystko przez jej paraliż. Robi to, aby mięśnie w jej nogach nie zanikły. Z tego względu uczęszcza na rehabilitację, ale przez ostatnie miesiące, w związku z koronawirusem, było to dla niej dość ciężkie. A nawet - praktycznie niemożliwe. Ze względu na bezpieczeństwo pacjentów oraz pracowników zamknięto ośrodek, do którego uczęszczała. W „Super Expressie” wyznała:
Borykam się z bólem, niedogodnościami, ograniczeniami. Ale w jakimś stopniu przywykłam. Jakoś się jeszcze trzymam. Muszę bardzo dużo ćwiczyć. Dziś bardzo mi doskwiera to, że jesteśmy w kwarantannie i jesteśmy odcięci od rehabilitacji. To jest wielki problem. Są ludzie w gorszej formie niż ja i bez codziennej rehabilitacji czują się z dnia na dzień coraz gorzej
Gwiazda zdradziła również, że w ostatnim czasie jej stan zdrowia uległ pogorszeniu. Jednak Monika nadal stara myśleć o wszystkim pozytywnie:
Stan zdrowia ulega powolnemu pogorszeniu. Mija czas, ja się też starzeję. Walczę z czasem. Ale nie jest to tak zły stan, by przeszkadzał mi funkcjonować. Przede wszystkim jestem w bardzo dobrej formie psychicznej. Dzięki temu radzę sobie z moją fizycznością
Mamy nadzieję, że jednak będzie już tylko lepiej.
Artykuły powiązane