Latem w 2019 roku Kamil Durczok spowodował kolizję na trasie A1. Dziennikarz uderzył w pachołek, który rozdzielał jezdnię - jak się później okazało, prowadził samochód pod wpływem alkoholu. W wydychanym powietrzu miał aż 2,6 promila alkoholu. Usłyszał wtedy dwa zarzuty: kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości i sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. „Fakt” ustalił, że Durczok zasiądzie na ławie oskarżonych.
Zobacz także
Kamil Durczok przed sądem
Jak udało się ustalić śledczym - były dziennikarz nie tylko był pod wpływem alkoholu, ale również pod wpływem leków uspokajających. Jak powiedział w rozmowie z „Faktem” Witold Błaszczyk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim:
Biegli wykazali, że po zażyciu tych leków nie można prowadzić pojazdów przez 24 godziny. A oskarżony zażywał te leki w połączeniu z alkoholem, co również obniża koncentrację i zdolność reakcji kierującego pojazdem na ewentualne pojawiające się zagrożenia drogowe
Na szczęście nie było wtedy ofiar, ale pachołek, który został staranowany przez Durczoka uderzył w nadjeżdżający z naprzeciwka samochód, który w wyniku tego został uszkodzony.
Przypomnijmy - Durczok przyznał się do prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości, a przy okazji sam potępił swoje zachowanie. Postanowił również przeprosić.
Dotychczas sąd zabronił Durczokowi opuszczania kraju i zastosował wobec niego dozór policyjny. Dziennikarz zgodził się na publikację swojego wizerunku w mediach.
Artykuły powiązane